W tym poście napiszę jak powinien wyglądać dobrze zasuszony motyl i postaram się możliwie najdokładniej wytłumaczyć jak w poprawny sposób ułożyć jego skrzydła przed procesem suszenia.
W celu dokładnego zaprezentowania wszystkim tego, co mam na myśli, postanowiłam sporządzić kilka prostych szkiców. Rysunek poniżej pokazuje motyla, który znajduje się już na desce do suszenia motyli, a którą zaprezentowałam już w jednym z moich wcześniejszych wpisów. Motyl ten został już uśpiony i przebity szpilką. Na obrazku widać, gdzie mniej więcej powinno się ją wbić - trochę poniżej głowy, w najgrubszą i najbardziej wytrzymałą część korpusu.
Gdy uśpimy motyla, jego skrzydła automatycznie się złączają. Zdarza się także, że złączą się one odwrotnie - ciemniejszą stroną do wewnątrz. Wtedy strona z pyłkiem znajduje się na zewnątrz i trudniej jest rozewrzeć okazowi skrzydła, nie niszcząc jednocześnie jego zabarwienia. Należy wtedy możliwie jak najdelikatniej spróbować je rozdzielić, ograniczając kontakt z naszymi palcami do minimum. Jest to bardzo trudne, ale dla pocieszenia takie sytuacje z wywróceniem skrzydeł na drugą stronę zdarzają się rzadko. Wracając jednak do sytuacji, gdy skrzydła złączają się poprawnie, czyli stroną kolorową do wewnątrz - tak jak motyl naturalnie złącza narządy lotu, również należy bardzo delikatnie je rozprostować. Lekko chwytamy tułów palcami i przy pomocy szpilki rozchylamy skrzydła, ale nie za mocno. Trzymając za główkę szpilki, wkładamy metalowy pręcik między skrzydła, zaraz przy korpusie i z wyczuciem rozchylamy lekko skrzydła, powiedzmy na szerokość palca (ale nie wkładamy między nie palca). Następnie szpilkę wbijamy w tułów okazu. Kolejnym krokiem jest umieszczenie motyla na desce. Wybieramy odpowiednie dla niego miejsce - z rowkiem odpowiadającym szerokości jego korpusu. Owad powinien być osadzony w rowku na tyle głęboko, aby swobodnie można było później rozłożyć skrzydła na ramionach deski, i tak aby korpus nie ruszał się, gdy będziemy manipulować skrzydłami. Szpilkę z okazem wbijamy w zagłębienie deski i przechodzimy do dalszych czynności.
Kiedy motyl został już umieszczony na desce w odpowiednim miejscu, możemy rozprostować skrzydła do końca, tak aby przywierały do deski. Oczywiście będą one próbowały wrócić do formy złożonej, dlatego też potrzebujemy kolejnego elementu niezbędnego do suszenia owada - celofanu. Chodzi tutaj o niezbyt grubą, przezroczystą folię, którą łatwo przebić szpilką. Kupuję ją przeważnie w sklepie papierniczym.
Celofan tniemy na 4 małe kawałki, każdy ma pokrywać jedną z czterech części skrzydeł motyla. Kawałek folii powinien wystawać poza obszar skrzydeł. Aby lepiej to wyjaśnić zamieszczam kolejny rysunek.
Górna prawa część skrzydła została przykryta celofanem, który przytwierdziłam do deski za pomocą kolejnych szpilek. W ten sposób ten element zostanie zasuszony w obecnej pozycji, nie będzie się ruszał. Pamiętajmy o tym, aby nie przytrzasnąć nim czułek, które pozostają naturalnie uniesione w górze - nie musimy ich odpowiednio modelować. Skrzydła układamy prostopadle do tułowia - tak jak pokazane na obrazku. Tą samą czynność wykonujemy z każdą częścią narządu lotu naszego pięknego okazu.
Pamiętajmy, że nie dotykamy okazu palcami, skrzydła ustawiamy manipulując szpilką przy ich nasadzie, tak aby nie naruszyć pyłku. Należy bardzo uważać, aby szpilką nie uszkodzić ich także w miejscu złączenia z tułowiem - na przykład wbić ją przez przypadek w skrzydło, czy zadrzeć je ostrą końcówką.
Rysunek powyżej pokazuje jak powinien
wyglądać eksponat przygotowany do suszenia na desce. W ten sposób
skrzydła są zabezpieczone przed możliwym uszkodzeniem podczas
procesu konserwacji. Mamy też pewność, że zachowają właściwe
ułożenie.
Motyl musi schnąć na desce około trzech dni, ale ja dla pewności zostawiam go na mniej więcej pięć dni - aby mieć pewność, że po zdjęciu okazu z deseczki jego skrzydła nie opadną za bardzo.
Wiadomym jest, że na początku każdemu te czynności będą sprawiać trudność. Jednak po złapaniu paru motyli stanie się to coraz łatwiejsze, aż w końcu nabierze się wprawy i osiągnie "biegłość". Mogę powiedzieć, że mi przygotowanie okazu do suszenia zajmuje około pięciu minut.
Motyl musi schnąć na desce około trzech dni, ale ja dla pewności zostawiam go na mniej więcej pięć dni - aby mieć pewność, że po zdjęciu okazu z deseczki jego skrzydła nie opadną za bardzo.
Wiadomym jest, że na początku każdemu te czynności będą sprawiać trudność. Jednak po złapaniu paru motyli stanie się to coraz łatwiejsze, aż w końcu nabierze się wprawy i osiągnie "biegłość". Mogę powiedzieć, że mi przygotowanie okazu do suszenia zajmuje około pięciu minut.
Wspaniala sprawa. podoba mi się blog i do tego jest bardzo przydatny. Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej jeśli się uda, choć właśnie spojrzałam na datę...;P
OdpowiedzUsuńPrzyjazny język.
Mam pytanie co do usypiania motyli. Czym to robisz ? :D Masz jakiś konkretny środek ?
UsuńWitam serdecznie. Piszę z zapytaniem. Na jednym z portali ogłoszeniowych znalazłem ciekawe, egzotyczne okazy motyli, niestety ich skrzydła są złożone a motyle wyglądają na zasuszone. Domniemam, że skoro do sprzedaży jest kilkadziesiąt albo nawet kilkaset okazów to można w jakiś sposób rozłożyć ich skrzydła. Zdrowy rozsądek podpowiada mi że nie koniecznie bedzie to proste. Może trzeba jakoś nawilżyć.... :) Byłbym wdzięczny za pomoc. mój mail jakubnacz@interia.pl pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie. Piszę z zapytaniem. Na jednym z portali ogłoszeniowych znalazłem ciekawe, egzotyczne okazy motyli, niestety ich skrzydła są złożone a motyle wyglądają na zasuszone. Domniemam, że skoro do sprzedaży jest kilkadziesiąt albo nawet kilkaset okazów to można w jakiś sposób rozłożyć ich skrzydła. Zdrowy rozsądek podpowiada mi że nie koniecznie bedzie to proste. Może trzeba jakoś nawilżyć.... :) Byłbym wdzięczny za pomoc. mój mail jakubnacz@interia.pl pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJest na to sposób, można sprawić by zasuszony motyl znów stał się "plastyczny". O takiej metodzie przeczytałam w książce Jarosława Tykacza "Poznajemy motyle". Próbowałam raz i mi się udało - znalazłam kiedyś zasuszoną ćmę sporych rozmiarów i o całkiem ciekawych skrzydełkach.
UsuńDo słoika nasypałam piasek, który wcześniej zmieszałam z naftaliną (podobno zapobiega pleśnieniu owada). Naftalinę kupiłam w postaci popularnych kulek na mole, które zwykle chowamy w szafie by pozbyć się insektów. Następnie piasek zalałam wodą, tak by był cały wilgotny. Ważne jednak by woda nie unosiła się nad jego powierzchnią. Umieściłam ćmę na piasku i zostawiłam ją na dwa dni w słoiku (bez nakrętki). Po upływie czasu owad przyjął wilgoć z podłoża i znów można było manipulować jego skrzydłami. Udało mi się je rozprostować i odpowiednio ułożyć.
Myślę, że najpierw warto spróbować tej metody na jakimś okazie dostępnym od ręki :) Jeśli się uda - można zastanowić się nad kupnem motyli na portalu ogłoszeniowym.
Witam,
OdpowiedzUsuńJakich szpilek używasz do rozpinania motyli. To chyba nie są zwykłe szpilki?