poniedziałek, 7 maja 2012

Układanie skrzydeł


W tym poście napiszę jak powinien wyglądać dobrze zasuszony motyl i postaram się możliwie najdokładniej wytłumaczyć jak w poprawny sposób ułożyć jego skrzydła przed procesem suszenia.

W celu dokładnego zaprezentowania wszystkim tego, co mam na myśli, postanowiłam sporządzić kilka prostych szkiców. Rysunek poniżej pokazuje motyla, który znajduje się już na desce do suszenia motyli, a którą zaprezentowałam już w jednym z moich wcześniejszych wpisów. Motyl ten został już uśpiony i przebity szpilką. Na obrazku widać, gdzie mniej więcej powinno się ją wbić - trochę poniżej głowy, w najgrubszą i najbardziej wytrzymałą część korpusu.


Gdy uśpimy motyla, jego skrzydła automatycznie się złączają. Zdarza się także, że złączą się one odwrotnie - ciemniejszą stroną do wewnątrz. Wtedy strona z pyłkiem znajduje się na zewnątrz i trudniej jest rozewrzeć okazowi skrzydła, nie niszcząc jednocześnie jego zabarwienia. Należy wtedy możliwie jak najdelikatniej spróbować je rozdzielić, ograniczając kontakt z naszymi palcami do minimum. Jest to bardzo trudne, ale dla pocieszenia takie sytuacje z wywróceniem skrzydeł na drugą stronę zdarzają się rzadko. Wracając jednak do sytuacji, gdy skrzydła złączają się poprawnie, czyli stroną kolorową do wewnątrz - tak jak motyl naturalnie złącza narządy lotu, również należy bardzo delikatnie je rozprostować. Lekko chwytamy tułów palcami i przy pomocy szpilki rozchylamy skrzydła, ale nie za mocno. Trzymając za główkę szpilki, wkładamy metalowy pręcik między skrzydła, zaraz przy korpusie i z wyczuciem rozchylamy lekko skrzydła, powiedzmy na szerokość palca (ale nie wkładamy między nie palca). Następnie szpilkę wbijamy w tułów okazu. Kolejnym krokiem jest umieszczenie motyla na desce. Wybieramy odpowiednie dla niego miejsce - z rowkiem odpowiadającym szerokości jego korpusu. Owad powinien być osadzony w rowku na tyle głęboko, aby swobodnie można było później rozłożyć skrzydła na ramionach deski, i tak aby korpus nie ruszał się, gdy będziemy manipulować skrzydłami. Szpilkę z okazem wbijamy w zagłębienie deski i przechodzimy do dalszych czynności.

Kiedy motyl został już umieszczony na desce w odpowiednim miejscu, możemy rozprostować skrzydła do końca, tak aby przywierały do deski. Oczywiście będą one próbowały wrócić do formy złożonej, dlatego też potrzebujemy kolejnego elementu niezbędnego do suszenia owada - celofanu. Chodzi tutaj o niezbyt grubą, przezroczystą folię, którą łatwo przebić szpilką. Kupuję ją przeważnie w sklepie papierniczym.

Celofan tniemy na 4 małe kawałki, każdy ma pokrywać jedną z czterech części skrzydeł motyla. Kawałek folii powinien wystawać poza obszar skrzydeł. Aby lepiej to wyjaśnić zamieszczam kolejny rysunek.


Górna prawa część skrzydła została przykryta celofanem, który przytwierdziłam do deski za pomocą kolejnych szpilek. W ten sposób ten element zostanie zasuszony w obecnej pozycji, nie będzie się ruszał. Pamiętajmy o tym, aby nie przytrzasnąć nim czułek, które pozostają naturalnie uniesione w górze - nie musimy ich odpowiednio modelować. Skrzydła układamy prostopadle do tułowia - tak jak pokazane na obrazku. Tą samą czynność wykonujemy z każdą częścią narządu lotu naszego pięknego okazu.

Pamiętajmy, że nie dotykamy okazu palcami, skrzydła ustawiamy manipulując szpilką przy ich nasadzie, tak aby nie naruszyć pyłku. Należy bardzo uważać, aby szpilką nie uszkodzić ich także w miejscu złączenia z tułowiem - na przykład wbić ją przez przypadek w skrzydło, czy zadrzeć je ostrą końcówką.


Rysunek powyżej pokazuje jak powinien wyglądać eksponat przygotowany do suszenia na desce. W ten sposób skrzydła są zabezpieczone przed możliwym uszkodzeniem podczas procesu konserwacji. Mamy też pewność, że zachowają właściwe ułożenie.

Motyl musi schnąć na desce około trzech dni, ale ja dla pewności zostawiam go na mniej więcej pięć dni - aby mieć pewność, że po zdjęciu okazu z deseczki jego skrzydła nie opadną za bardzo.

Wiadomym jest, że na początku każdemu te czynności będą sprawiać trudność. Jednak po złapaniu paru motyli stanie się to coraz łatwiejsze, aż w końcu nabierze się wprawy i osiągnie "biegłość". Mogę powiedzieć, że mi przygotowanie okazu do suszenia zajmuje około pięciu minut.


Ćmy


Ćmy to także motyle, ale nocne. Wiele osób ich nie lubi, ponieważ nie wyglądają zbyt atrakcyjnie. W przeciwieństwie do motyli dziennych nie mają tak jaskrawych kolorów. Ich odwłok jest zazwyczaj gruby i mocno owłosiony.

Jednak moim zdaniem warto również poświęcić im uwagę – są bardzo interesujące i mają swój urok.
Czym różnią się od motyli dziennych? Po pierwsze – latają nocą. Po drugie, jak już wcześniej wspomniałam, cechuje je inna kolorystyka oraz inna budowa korpusu. Mają także inaczej zbudowane czułki. U motyli dziennych są one cieniutkie, bardzo delikatne. U nocnych z kolei, są one pierzaste, masywne. Służą one przede wszystkim do rozpoznawania „sygnałów chemicznych” od osobnika przeciwnej płci.

Jak łapać ćmy?

Jest to trochę inna technika od tej, którą przedstawiłam w przypadku łapania motyli. Można łapać je w siatkę, na przykład w locie, lecz jest to trudne – w nocy jest ciemno, a nasi skrzydlaci koledzy latają bardzo sprawnie. Kiedy łapię ćmę, robię to w momencie gdy siedzi ona na płaskiej powierzchni. Wtedy mogę zobaczyć jak wyglądają jej skrzydła, jaką ma kolorystykę, jaki to rodzaj motyla (co nie jest takie proste – niektóre gatunki mają podobne ubarwienie, ciem też jest bardzo dużo, a moje książki nie zawierają opisów wszystkich osobników występujących w Polsce.) Ćmy mają różne miejsca spoczynku. Może to być mur domu, kora drzewa. Gdy znajdę odpowiedni okaz, łapię go do słoika. W takich sytuacjach jest to prostsze niż łapanie do siatki, ponieważ słój ma mniejszy otwór niż mój przyrząd do łapania owadów. Łatwiej wtedy złowić owada, który siedzi na drzewie czy na jakiejś małej powierzchni, przez co może łatwiej uciec. Można oczywiście zrobić sobie mniejszą siateczkę do łapania tych stworzeń.

Jak wiadomo, ćmy lecą do źródła światła. Istnieje wiele teorii na ten temat. Niektórzy naukowcy twierdzą, że jest to spowodowane sposobem nawigacji tych stworzeń. Dlatego gdy już zapadł zmrok, dużo okazów złapiemy przy zaświeconej żarówce zamontowanej przy naszym domu. Ważne żeby światło umiejscowione było na tyle nisko, abyśmy dosięgnęli latające w jego pobliżu motyle.

Ciekawym sposobem łapania okazów jest rozpostarcie białego kawałka materiału (może to być stare prześcieradło) na gałęzi drzewa, czy gdy jesteśmy nocą na łące – na dwóch krzesłach czy innych przedmiotach, które służyłyby za stelaż. Takie prześcieradło podświetlamy lampą (jeśli mamy możliwość poprowadzenia prądu) lub mocną latarką. To powinno skutecznie zwabić motyle, ale także inne owady aktywne nocą. Nie zdziwmy się więc kiedy nasza płachta na ćmy będzie oblegana przez różne muszki, żuczki i inne żyjątka, które akurat w tym momencie nie są obiektem naszego zainteresowania.


Jak preparujemy złapaną ćmę?

Tak samo jak motyla dziennego. Szczegółowo opiszę ten proces (w obu przypadkach – motyli dziennych i nocnych) w następnych postach.

A poniżej jeden z moich eksponatów. W moim atlasie motyli dowiedziałam się, że jest to plamiec leśniak. Ma bardzo ładne ubarwienie i jest bardzo  „zgrabny”. Złapałam go późnym wieczorem w moim ogrodzie. Skrzydła są trochę nierówno ułożone. Usprawiedliwiam się tym, iż był to jeden z moich pierwszych eksponatów jeśli chodzi o motyle nocne, więc nie jest on „profesjonalnie” zasuszony.



poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rusałka admirał

Mój ulubiony motyl. Ze względu na barwę - pomarańczowe akcenty pięknie kontrastują z pozostałą częścią skrzydeł, która jest czarna.
Rozpiętość skrzydeł tego motyla to ok 55-60 mm.
Jest on motylem wędrownym, często spotykanym. Przylatuje z południa w maju. Lata przede wszystkim tam, gdzie rosną pokrzywy (ogrody, łąki, skraje lasu).
Ja tego pięknego lotnika kojarzę ze śliwkami, które już spadły z drzewa i zaczynają lekko gnić - tam właśnie najczęściej spotykałam ten okaz.

A poniżej prezentuję mój eksponat. Niestety, jak widać na zdjęciu, nie jest on doskonały. Skrzydło po lewej stronie jest uszkodzone, a pyłek jest trochę naruszony. Narządy lotu jednak są dobrze ułożone względem siebie, znajdują się pod właściwym kątem w stosunku do tułowia (aczkolwiek, jeśli przyjrzeć się dokładniej, z prawej strony widnieje trochę za duży odstęp między dolnym a górnym skrzydełkiem), czułki są w zadowalającym stanie, ułożone równo, symetrycznie. Dobry eksponat nie powinien odbiegać wyglądem od zdrowego motyla, powinien być w postaci nienaruszonej.


 
A tak wygląda spód eksponatu - równie wyjątkowo:

Akcesoria

Siatka do łapania motyli

Bez tego akcesorium nie złapiemy motyla. Oczywiście, zdarza się pochwycić niektóre nieświadome niczego owady do ręki, ale w ten sposób możemy naruszyć bardzo delikatny pyłek znajdujący się na skrzydłach (a tego na pewno nie chcemy!!).
Siatka umożliwia złapać zarówno okaz siedzący na kwiatach, jak i te motyle będące w ruchu... Oczywiście po nabraniu wprawy -  z pewnością trzeba trochę poćwiczyć bieganie.

Gdy złapiemy naszą zdobycz, zauważymy, że dosyć szybko i bardzo energicznie porusza się w sieci. To także powoduje ryzyko uszkodzenia skrzydeł, więc należy jak najszybciej wyciągnąć motyla z potrzasku. Najlepiej zrobić to unieruchamiając go jeszcze w siatce: gdy złoży skrzydła, przytrzymać go delikatnie za odwłok (przez materiał) i powoli wyciągnąć.

Po złapaniu owada, wkładamy go do specjalnie przygotowanego zeszytu do przechowywania okazów. Motyl będzie tam czekał aż do chwili gdy skończymy łapanie i dotrzemy do domu. W następnym poście napiszę jak przygotować właśnie taki specjalny zeszyt (a jest to bardzo proste).

Wykonanie siatki również nie jest skomplikowane. Są różne sposoby, aby ją zrobić - widziałam już metalowe grube druty zespawane w ten sposób, by powstała obręcz na stosunkowo długiej rączce. Niektórzy używają także gotowych siatek, które używa się przeważnie do wybierania ryb z wody. Jednak taki przyrząd wędkarski często miewa zbyt płytką siatkę, co pozwala zdobyczy na ucieczkę.
Ja osobiście posługuję się przyrządem zrobionym ze starej rakiety do gry w badmintona. Jest ona lekka i wygodna do trzymania. Usunęłam z niej kratkę z żyłki i obszyłam materiałem z dziurkami (użyłam starej firanki, gładkiej - bez wzorów). 

Poniżej zamieszczam zdjęcia - aby łatwiej można było sobie wyobrazić jak wygląda to akcesorium.






Zeszyt do przechowywania motyli

Przydaje się do przechowywania większej ilości złapanych jednego dnia motyli - są w nim unieruchomione i dzięki temu pyłek na skrzydłach nie ulega zniszczeniu. Pozwala także bezpiecznie przetransportować okazy do domu, gdzie zajmiemy się przygotowaniem eksponatów.

Pamiętajmy! Nie powinniśmy przechowywać motyli dłużej niż przez czas, który poświęcamy na łapanie ich danego dnia i moment przeniesienia owadów do pracowni. Zeszyt nie służy do magazynowania ich i wyciągnięcia, gdy już będziemy mieli wolną chwilę, aby się nimi zająć. Czas planujemy tak, aby zrobić wszystko od razu - złapać, przetransportować, uśpić i przygotować eksponat. Nie zwlekamy z tym ponieważ nie chcemy żeby owad się męczył oraz by skrzydła i czułki zostały nienaruszone.

Wykonanie takiego przedmiotu do przechowywania jest bardzo proste. Wystarczy mieć zwykły zeszyt formatu A5. Nie musi być nowy, używany, niepotrzebny już do nauki też się nadaje. Nie musi mieć też dużej ilości kartek, nie będziemy przecież łapać 40 motyli naraz.



Każdą stronę zeszytu zaginamy 2 razy - na zdjęciach poniżej pokazuję jak to zrobić:


 
Powstanie trójkąt z kartki. Oto zakładka, w środek której wkłądamy motyla. Trzymamy go bardzo delikatnie za korpus i uważając na pyłek wsuwamy w zakładkę. Motyl nie ma tam możliwości ruchu skrzydłami, co nie narazi ich na zniszczenie.



Zaginamy w ten sposób wszystkie kartki zeszytu.

 
Przycinamy okładkę tak, aby powstał trójkątny zeszyt. Jeśli chcemy, można także dorobić zamknięcie, aby zeszyt się nie otworzył.

 
Motyle zamknięte w takiej książeczce są bezpieczne, ale musimy uważać aby nie ściskać jej zbyt mocno - nie wkładać go między inne przedmioty, czy na dno plecaka, bo może stać się nieszczęście...które nie wygląda zbyt przyjemnie.
A dobry preparat to nie tylko taki, którego pyłek na skrzydłach będzie nienaruszony, ale również taki, którego czułki i korpus są w idealnym stanie! 

Deska do profilowania skrzydeł i suszenia eksponatów

Tutaj zaczynają się schody, bowiem jeśli ktoś nie ma stolarskiego zacięcia, może mieć problem z własnoręcznym wykonaniem tego przedmiotu (w przeciwieństwie do siatki i książeczki do przechowywania). Ja swoją deskę zamówiłam u stolarza.
Deska taka składa się z kilku drewnianych elementów, co pokazują zdjęcia poniżej.


 
Od razu zauważamy wąski rowek między dwoma górnymi deseczkami. To otwór, w który wkłada się odwłok motyla. W mojej desce rowek ten jest z jednej strony węższy (ma ok. 3 mm w najwęższym miejscu). Tutaj układam najmniejsze motyle, których korpus mieści się w takiej szczelinie. Z drugiej strony deska się rozszerza i w najszerszym miejscu ma 6 mm. Tutaj przygotowuję okazy większych rozmiarów. Oczywiście występują także owady o grubszych odwłokach, nawet ponad centymetrowych (niektóre ćmy - czyli motyle nocne). Moja deska jest przystosowana do tych najczęściej występujących w Polsce gabarytów motyli.





Dwie górne deseczki, pomiędzy którymi znajduje się szczelina, umiejscowione są lekko pod kątem. Dlaczego? Deska ta służy nie tylko do profilowania skrzydeł eksponatów (ten proces opiszę później, załączając dokładną dokumentację zdjęciową, bo jest najbardziej skomplikowanym aspektem tego hobby), ale także do suszenia owadów, które trwa około trzech dni. Skrzydła podczas tego procesu muszą znajdować się pod kątem, ponieważ gdy później umieścimy okazy w gablocie, mimo zasuszenia, narządy lotu opadają średnio o jeden czy nawet dwa milimetry w dół.

Słowo wstępne

Motyle to piękne i interesujące stworzenia. Zwracają na siebie uwagę każdego. Jeśli w lecie wyjdziemy na łąkę lub polanę, od razu zobaczymy te owady - latające albo właśnie siedzące na kwiatach, wysysające sok. Po chwili obserwacji zaczniemy rozróżniać, które z nich na jakich roślinach "urzędują", jakie mają barwy. Rodzi się w nas zainteresowanie tymi barwnymi skrzydełkami. U niektórych powstaje się chęć utrwalenia tego wspaniałego widoku, aby można było nacieszyć oczy także w ponure zimowe dni, przywołując wspomnienia minionego lata.

Ten blog ma za zadanie przybliżyć sylwetkę motyla, oraz opisać czym jest kolekcjonerstwo - zbieranie tych owadów. Skupię się tutaj na takich zagadnieniach jak:

  • Akcesoria służące do kolekcjonowania motyli (akcesoria entomologiczne)
  • Techniki łapania motyli i przygotowanie preparatów
  • Sposoby na prezentację eksponatów
  • Najpopularniejsze motyle Polski - gdzie można je spotkać?
  • Fotografowanie motyli
  • Motyle pod ochroną
  • Gąsienice - przyszłe motyle
Zapraszam do czytania!